Julia i Christian Kamińscy - Pani Zwariowana i Pan Poukładany (wywiad przeprowadziła Aleksandra Szarłat w: "Gala", 1/2011, 3 stycznia 2011 r.) Mama inżynier, tata inżynier, a dzieci trafiły do filmu. Po raz pierwszy zagrali pięć lat temu. W serialu "Pełną parą" byli kuzynami, choć nikt nie wiedział, że są rodzeństwem. Dziś Julii przedstawiać nie trzeba - przez dwa lata była "BrzydUlą", w "Tańcu z gwiazdami" zdobyła Kryształową Kulę i mercedesa. Christian właśnie zadebiutował w "dorosłej" roli w filmie "Skrzydlate świnie". Czy lęk przed show-biznesem lepiej pokonywać we dwoje? GALA: Julia miesiąc temu skończyła 23 lata. Czy brat o tym pamiętał? JULIA KAMIŃSKA: Oczywiście, zawsze pamięta. A Julia o urodzinach Christiana? CHRISTIAN KAMIŃSKI: Czy ja wiem? Nie zwracam na to uwagi. JULIA KAMIŃSKA: (śmiech) Oczywiście, 21 września. Szczególnie zapamiętałam jego osiemnastkę, rok temu, bo obchodził ją na planie filmu "Skrzydlate świnie". CHRISTIAN KAMIŃSKI: Kiedy podpisywałem umowę, ktoś mnie spytał, czy mam ukończone 18 lat i mogę grać bez opiekuna. Powiedziałem, że jeszcze nie, ale kiedy zaczną się zdjęcia, właśnie je skończę. I rzeczywiście, urodziny wypadły drugiego dnia zdjęć. O północy czekała nas nocna sesja. Siedzę w barobusie, a tu wchodzi cała ekipa na czele z Pawłem Małaszyńskim, trzymającym tort i szampana. Wszyscy zaśpiewali mi "100 lat". To było bardzo miłe. Lubię być na planie, grać. Ta atmosfera: kamery, światła, biegające charakteryzatorki, reżyser. Kto by tego nie lubił! JULIA KAMIŃSKA: Christian był zachwycony pracą. Kiedy widywaliśmy się w locie, bo pracowałam wtedy w Warszawie, opowiadał mi o swojej postaci. Grał brata "Mohera", który opiekuje się psem rasy chihuahua. GALA: Przeżywałaś debiut brata? JULIA: Bardzo. Kiedy zaprosił mnie na premierę, stresowałam się bardziej niż on. Po raz pierwszy zobaczyłam jego twarz na dużym ekranie i... jestem zachwycona. I bratem, i filmem. Christian świetnie sobie poradził. Miał ciekawą, wyrazistą rolę. Jestem z niego dumna. GALA: To siostra pomogła Ci dostać tę rolę? JULIA: Ależ skąd! Christian dostał ją bez mojego pośrednictwa. CHRISTIAN: Nakręciliśmy z Julią śmieszny filmik, a nasza agentka dla żartu wysłała go kilku osobom. Obejrzała go Anna Kazejak, reżyserka "Skrzydlatych świń", i napisała specjalnie dla mnie rolę. GALA: Julia dawała Ci wskazówki, jak grać? JULIA: Nie, nie. To w ogóle nie wchodziło w rachubę, on ma swój styl pracy. Gdyby coś mi się nie podobało, pewnie bym go skrytykowała, ale nie było takiej potrzeby. Ma dopiero 19 lat, a już zagrał w świetnym filmie. Nie chcę mu niczego narzucać. CHRISTIAN: Byłem na planie sam, bez siostry. Nawet gdybym chciał, nie miałbym możliwości jej się radzić. Ale zapraszam cię do krytyki, wtrącaj się, wszystkie rady są cenne. GALA: Kto wymyślił scenariusz Waszego filmiku? CHRISTIAN: To był przypadek. Zmywałem naczynia, słuchałem muzyki i podśpiewywałem sobie. Pomyślałem: "A może by to nakręcić? Będzie śmieszne!", i zawołałem Julię. GALA: Zawsze tak się wygłupialiście? JULIA: (śmiech) Czasami udawaliśmy muzyków i robiliśmy nieudolne koncerty. A kiedy przychodził do nas wujek z kamerą, lubiliśmy przed nią występować. Ja zawsze chciałam reklamować zabawki. Ale wstydziłam się śpiewać przed rodzicami, bo to osobiste, ekspresyjne. GALA: Co innego publicznie! Nagrałaś teraz teledysk do "Zaplątanych", a wcześniej tytułową piosenkę do "BrzydUli". Uczyłaś się śpiewu? JULIA: Nigdy na dłuższą metę. Przygotowywałam się jedynie do konkretnych występów, np. przed wykonaniem piosenki "Big Spender" w "Tańcu z gwiazdami" pracowałam z Moniką Malec. W "Zaplątanych" śpiewam piosenkę Roszpunki. Nagrałam też piosenkę w soundtracku polsko-niemieckiego filmu "Zimowy ojciec". Nie wiem, czym to się skończy; może płytą, spektaklem muzycznym, a może niczym konkretnym... Ale to fajny sposób wyrażania emocji. Chciałabym się dalej w tym kierunku rozwijać. GALA: Do osiemnastych urodzin Julii mieszkaliście w jednym pokoju. Zgodnie? CHRISTIAN: Irytowało mnie to, że mam ją w pokoju. Jak byliśmy młodsi, nie byliśmy sobie specjalnie bliscy. Jako dziecko byłem bardziej cięty na siostrę, niespecjalnie ją lubiłem. Ale dzieci zazwyczaj nie lubią swojego rodzeństwa. A teraz jesteśmy w dobrych stosunkach. Nie potrafię dokładnie powiedzieć, kiedy to się zmieniło. Po prostu dojrzałem. JULIA: Jak któreś z nas popadło w konflikt z rodzicami, broniliśmy siebie nawzajem - ja brata, a on mnie. A kiedy zamykaliśmy się w swoim pokoju, mówiłam: "Mama chyba jednak ma rację...". Tak samo było z Christianem. Raczej się nie kłócilismy. GALA: A kto był większym bałaganiarzem? CHRISTIAN: Julka! I tak już zostało. GALA: Kiedy pomyślałaś, że brat to ktoś wyjątkowy? JULIA: Zawsze to czułam. Jak było mi smutno, wystarczyło, że się powygłupialismy i od razu robiło się lepiej. Zaśmiewałam się, gdy urządzał niedzielne występy przed rodziną. Wiedziałam, że gdy się wyprowadzę, właśnie jego będzie mi brakowało najbardziej. Więź z bratem jest wyjątkowa. W dzieciństwie z powodu astmy zdarzało się, że leżałam w szpitalu. Christian był wtedy malutki. Nie rozumiał, że jestem chora, wiedział tylko, że mnie nie ma w domu. Bez przerwy chodził po mieszkaniu i szukał mnie wszędzie, nawet za firanami i wołał: "Julia!". Tak mu było mnie brak. Bardzo mnie to wspomnienie wzrusza. Byliśmy różni. Ja szalona, a on... taki z politechniki (smiech). Rozsądny, punktualny, przewidujacy. Przebiegałam przez ulicę, nie patrząc na samochody, a on malutki krzyczał: "Stój, bo jedzie!". Kiedy wspinałam się na drzewa, stał na ziemi i wołał: " Zejdź, zaraz spadniesz!". Cały czas dbał o to, żebym była bezpieczna. GALA: Julia miesiąc temu skończyła 23 lata. Czy brat o tym pamiętał? JULIA: Oczywiście, zawsze pamięta. A Julia o urodzinach Christiana? CHRISTIAN: Czy ja wiem? Nie zwracam na to uwagi. JULIA: (śmiech) Oczywiście, 21 września. Szczególnie zapamiętałam jego osiemnastkę, rok temu, bo obchodził ją na planie filmu "Skrzydlate świnie". CHRISTIAN: Kiedy podpisywałem umowę, ktoś mnie spytał, czy mam ukończone 18 lat i mogę grać bez opiekuna. Powiedziałem, że jeszcze nie, ale kiedy zaczną się zdjęcia, właśnie je skończę. I rzeczywiście, urodziny wypadły drugiego dnia zdjęć. O północy czekała nas nocna sesja. Siedzę w barobusie, a tu wchodzi cała ekipa na czele z Pawłem Małaszyńskim, trzymającym tort i szampana. Wszyscy zaśpiewali mi "100 lat". To było bardzo miłe. Lubię być na planie, grać. Ta atmosfera: kamery, światła, biegające charakteryzatorki, reżyser. Kto by tego nie lubił! JULIA: Christian był zachwycony pracą. Kiedy widywaliśmy się w locie, bo pracowałam wtedy w Warszawie, opowiadał mi o swojej postaci. Grał brata "Mohera", który opiekuje się psem rasy chihuahua. GALA: Przeżywałaś debiut brata? JULIA: Bardzo. Kiedy zaprosił mnie na premierę, stresowałam się bardziej niż on. Po raz pierwszy zobaczyłam jego twarz na dużym ekranie i... jestem zachwycona. I bratem, i filmem. Christian świetnie sobie poradził. Miał ciekawą, wyrazistą rolę. Jestem z niego dumna. GALA: To siostra pomogła Ci dostać tę rolę? JULIA: Ależ skąd! Christian dostał ją bez mojego pośrednictwa. CHRISTIAN: Nakręciliśmy z Julią śmieszny filmik, a nasza agentka dla żartu wysłała go kilku osobom. Obejrzała go Anna Kazejak, reżyserka "Skrzydlatych świń", i napisała specjalnie dla mnie rolę. GALA: Julia dawała Ci wskazówki, jak grać? JULIA: Nie, nie. To w ogóle nie wchodziło w rachubę, on ma swój styl pracy. Gdyby coś mi się nie podobało, pewnie bym go skrytykowała, ale nie było takiej potrzeby. Ma dopiero 19 lat, a już zagrał w świetnym filmie. Nie chcę mu niczego narzucać. CHRISTIAN: Byłem na planie sam, bez siostry. Nawet gdybym chciał, nie miałbym możliwości jej się radzić. Ale zapraszam cię do krytyki, wtrącaj się, wszystkie rady są cenne. GALA: Kto wymyślił scenariusz Waszego filmiku? CHRISTIAN: To był przypadek. Zmywałem naczynia, słuchałem muzyki i podśpiewywałem sobie. Pomyślałem: "A może by to nakręcić? Będzie śmieszne!", i zawołałem Julię. GALA: Zawsze tak się wygłupialiście? JULIA: (śmiech) Czasami udawaliśmy muzyków i robiliśmy nieudolne koncerty. A kiedy przychodził do nas wujek z kamerą, lubiliśmy przed nią występować. Ja zawsze chciałam reklamować zabawki. Ale wstydziłam się śpiewać przed rodzicami, bo to osobiste, ekspresyjne. GALA: Co innego publicznie! Nagrałaś teraz teledysk do "Zaplątanych", a wcześniej tytułową piosenkę do "BrzydUli". Uczyłaś się śpiewu? JULIA: Nigdy na dłuższą metę. Przygotowywałam się jedynie do konkretnych występów, np. przed wykonaniem piosenki "Big Spender" w "Tańcu z gwiazdami" pracowałam z Moniką Malec. W "Zaplątanych" śpiewam piosenkę Roszpunki. Nagrałam też piosenkę w soundtracku polsko-niemieckiego filmu "Zimowy ojciec". Nie wiem, czym to się skończy; może płytą, spektaklem muzycznym, a może niczym konkretnym... Ale to fajny sposób wyrażania emocji. Chciałabym się dalej w tym kierunku rozwijać. GALA: Do osiemnastych urodzin Julii mieszkaliście w jednym pokoju. Zgodnie? CHRISTIAN: Irytowało mnie to, że mam ją w pokoju. Jak byliśmy młodsi, nie byliśmy sobie specjalnie bliscy. Jako dziecko byłem bardziej cięty na siostrę, niespecjalnie ją lubiłem. Ale dzieci zazwyczaj nie lubią swojego rodzeństwa. A teraz jesteśmy w dobrych stosunkach. Nie potrafię dokładnie powiedzieć, kiedy to się zmieniło. Po prostu dojrzałem. JULIA: Jak któreś z nas popadło w konflikt z rodzicami, broniliśmy siebie nawzajem - ja brata, a on mnie. A kiedy zamykaliśmy się w swoim pokoju, mówiłam: "Mama chyba jednak ma rację...". Tak samo było z Christianem. Raczej się nie kłócilismy. GALA: A kto był większym bałaganiarzem? CHRISTIAN: Julka! I tak już zostało. GALA: Kiedy pomyślałaś, że brat to ktoś wyjątkowy? JULIA: Zawsze to czułam. Jak było mi smutno, wystarczyło, że się powygłupialismy i od razu robiło się lepiej. Zaśmiewałam się, gdy urządzał niedzielne występy przed rodziną. Wiedziałam, że gdy się wyprowadzę, właśnie jego będzie mi brakowało najbardziej. Więź z bratem jest wyjątkowa. W dzieciństwie z powodu astmy zdarzało się, że leżałam w szpitalu. Christian był wtedy malutki. Nie rozumiał, że jestem chora, wiedział tylko, że mnie nie ma w domu. Bez przerwy chodził po mieszkaniu i szukał mnie wszędzie, nawet za firanami i wołał: "Julia!". Tak mu było mnie brak. Bardzo mnie to wspomnienie wzrusza. Byliśmy różni. Ja szalona, a on... taki z politechniki (smiech). Rozsądny, punktualny, przewidujacy. Przebiegałam przez ulicę, nie patrząc na samochody, a on malutki krzyczał: "Stój, bo jedzie!". Kiedy wspinałam się na drzewa, stał na ziemi i wołał: " Zejdź, zaraz spadniesz!". Cały czas dbał o to, żebym była bezpieczna. CHRISTIAN: Tak było. Chodziła po krawężnikach, a ja mówiłem: "Oj, uważaj, bo jedzie samochód!". Byłem cichy, rozważny i ostrożny. I tak zostało? JULIA: Teraz to on jest bardziej szalony. Ja przystopowałam, a on się rozwija (śmiech). Jestem chyba bardziej dorosła, a on ma teraz swój szalony czas - pierwszy rok studiów, właśnie zrobił prawo jazdy... GALA: Siostra dała Ci poprowadzić mercedesa? CHRISTIAN: Nie, bo jeszcze nie jestem pewien, czy to bezpieczne... Będę raczej rozbijać się po ulicach czymś tańszym. GALA: Jak często się teraz widujecie? CHRISTIAN: Odkąd siostra wznowiła studia w Gdańsku, często. Ale nigdy nie wiem, gdzie jest, bo wciąż się przemieszcza. Oboje jesteśmy zabiegani, ja też mam dużo zajęć na politechnice. Do tego siłownia, języki. JULIA: Uwielbiamy ze sobą spędzać czas. Nie jest już tak jak kiedyś, bo jesteśmy dorośli. Ale kiedy brat przyjeżdża do Warszawy, wszędzie chodzimy razem. Do moich znajomych, na wspólne kolacje. Ja też znam jego przyjaciół. W tym roku wróciłam na studia w Gdańsku, więc nasze kontakty znów są częstsze. Studiowanie w Warszawie okazało się niemożliwe - miałam premierę w teatrze, zaczęłam "Taniec z gwiazdami". Nie mogłam się skupić na nauce. Wygląda na to, że tym razem mi się uda. Bardzo się staram. GALA: Żyjesz w rozkroku: kupiłaś mieszkanie w Warszawie, studiujesz w Gdańsku, pracujesz w stolicy... JULIA: Mam wrażenie, że mieszkam w pociągu. Ten tydzień wyglądał tak: w niedzielę wieczorem tańczyłam w finale "TzG", więc w poniedziałek rano wróciłam do Gdańska na zajęcia. Byłam na nich do 16.30, po czym się okazało, że we wtorek znowu muszę jechać do Warszawy. Na uniwersytet pojechałam z walizką i tego samego dnia wróciłam z nią na zajęcia. Dzisiaj jest środa, jesteśmy w Warszawie, miałam casting, jutro czeka mnie kolejny. W piątek wracam do Gdańska na naukową konferencję na temat metody dramy, z którą wiąże się moja praca licencjacka, a w sobotę rano znów muszę być w Warszawie, bo w weekend gram w "Podwójnej rezerwacji" w Teatrze Komedia. GALA: Choć oboje pasjonujecie się aktorstwem, nie poszliście do szkoły teatralnej. JULIA: Germanistyka da mi niezależność. To ważne. CHRISTIAN: Trzeba być naprawdę świetnym aktorem, żeby zrobić karierę. Poza tym mogę przecież grać, będąc inżynierem. GALA: Ale właściwie, Julio, dlaczego jeździsz na castingi? Nie otrzymujesz propozycji? JULIA: Te, które dostaję, nie odpowiadają mi. Nie mogę się teraz całkowicie poświęcić pracy. Szukam czegoś mniej zobowiązującego czasowo. Bo samo studiowanie nie jest aż tak fascynujące ani absorbujące, żeby się ograniczyć wyłącznie do tego. Na razie daję radę, wszystko mam zaliczone. Zawsze robiłam mnóstwo rzeczy naraz. Jestem przyzwyczajona do szybkiego rytmu życia i intensywnej pracy. I lubię to życie na walizkach i rozbieganie. GALA: A może to prawda, co piszą, że po "TzG" nie potrafiłaś wystarczająco "gwiazdorzyć" i dlatego TVN nie ma dla Ciebie propozycji? JULIA: Ludzie, którzy piszą takie rzeczy, uważają, że jeśli przez dłuższy czas nie ma mnie na "Pudelku" albo w plotkarskich gazetach, to znaczy, że zniknęłam. A ja w tym czasie robię mnóstwo rzeczy. Realizuję się. Właśnie teraz jest mój czas! Oddycham! Kiedy kręciłam "BrzydUlę", nie miałam życia prywatnego. Jestem wdzięczna losowi za ten serial, ale to była ciężka praca. Kilkanaście godzin dziennie, niemal bez odpoczynku. Pod koniec byłam już bardzo zmęczona, dużo rzeczy mi się nie podobało. Ale "BrzydUla" otworzyła mi wiele drzwi, mnóstwo się nauczyłam. Niejeden student po szkole aktorskiej nie ma takiej praktyki, jak ja. Wiele dał mi też udział w "TzG" - nauczyłam się wytrwałości, odporności, a jednocześnie rozwinęłam się fizycznie i świetnie się z tym czuję. Jestem w komfortowej sytuacji: mogę robić to, na co mam ochotę. Do tego dążyłam. Zagrałam też kilka małych ról. Jestem zachwycona pracą w dubbingu. Nawet płakanie w sześciu kolejnych scenach pod rząd nie jest tak trudne, jak dubbing. Bo nie masz do dyspozycji swojego ciała, tylko głos. Na szczęście dostałam dobre recenzje i mam nadzieję, że to nie jest moja ostatnia tego rodzaju przygoda. GALA: Obstawiano, że dostaniesz główną rolę w serialu "Prosto w serce", gdzie znalazła się niemal cała ekipa "BrzydUli". Rolę dostała Ania Mucha. To nie był dla Ciebie cios prosto w serce? JULIA: Ależ nie! Jestem wręcz szczęśliwa, że mnie tam nie ma. Nie mogłam się tam znaleźć, bo przecież studiuję. Dziennie. Gdybym teraz odpuściła, to koniec. Odwiedziłam niedawno kolegów na planie i zobaczyłam powtórkę z rozrywki. Spędziłam tam chwilę i pojechałam do domu, rozkoszując się tym, że mogę to zrobić, a oni zamknięci w hali będą tam siedzieć jeszcze przez rok! GALA: Wasi rodzice są inżynierami. Skąd u Was aktorska pasja? Po raz pierwszy wystąpiliście razem w serialu "Pełną parą" pięć lat temu. JULIA: Producenci nie mieli pojęcia o tym, że jesteśmy spokrewnieni. Poszliśmy na casting i oboje dostaliśmy role, w dodatku kuzynów. CHRISTIAN: Julia działała aktorsko w szkole już od podstawówki. Ja się jakoś podczepiałem. Jednak to ja pierwszy zacząłem chodzić na warsztaty teatralne. A zaprowadziła mnie tam mama. GALA: Więc to mamie zależało na tym, żebyście mieli kontakt ze sztuką. CHRISTIAN: Raczej żebyśmy mieli jakieś zajęcia po szkole, żebyśmy się rozwijali. Mama zapisała nas na naukę języków obcych, tańce, warsztaty aktorskie... JULIA: Może to wynik tego, że rodzice nigdy nas w niczym nie ograniczali? Tym bardziej jeśli pojawiła się możliwość zrobienia czegoś ciekawego, np. w Teatrze Edukacyjnym Wybrzeża. Tu akurat ja zaciągnęłam brata na warsztaty. A on w to wsiąkł. Ale Christian w spektaklu zagrał wcześniej ode mnie - w sztuce "W sprawie miasta Ellmitt" w Teatrze Wybrzeże. CHRISTIAN: To była skromna rola, rozszerzone statystowanie, ale spodobało mi się. A najbardziej, że nie musiałem chodzić do szkoły. JULIA: Mnie wciągnęły teatralne warsztaty. Bardzo się tam rozwinęłam i uwierzyłam w siebie. GALA: Po "BrzydUli" chyba jeszcze bardziej. Pamiętam Cię sprzed dwóch lat, jesteś teraz znacznie bardziej kobieca - nosisz szpilki, eleganckie sukienki... JULIA: To przyszło w sposób naturalny. Zawsze czułam się kobieco, bez względu na to, czy wkładałam bojówki, dżinsy, czy koktajlową sukienkę. Ale ubieranie się nagle zaczęło mi sprawiać przyjemność. Lubię ładnie wyglądać. Jednak to nie jest priorytet. GALA: Co było najfajniejsze w ciągu tych dwóch lat? JULIA: Ludzie, których poznałam przy produkcji "BrzydUli". Zżyłam się z nimi i te przyjaźnie dalej trwają. Byłam najmłodsza na planie, wszyscy starsi średnio o dziesięć lat. To też wpłynęło na moje postrzeganie świata. Wcześniej byłam beztroską studentką, dziś czuję się dużo dojrzalsza. Jestem spokojniejsza, mniej histeryczna, odporna na przeciwności. GALA: To był krok milowy? JULIA: Oj tak, na pewno. GALA: A negatywy? JULIA: Dowiedziałam się, że jest mnóstwo osób zawistnych, które, nie znając mnie prywatnie, oceniają negatywnie. I nie mają w tym żadnej litości. Wiem też, że jak ktoś się do mnie uśmiecha, to niekoniecznie znaczy, że mnie lubi. Zwiększyło to moją czujność, ale nie stałam się przez to zgorzkniała. Jestem po prostu troszkę mądrzejsza. Te dwa lata, jak powiedziałaś, to był krok milowy i ja się zmieniłam przez ten czas. Wydaje mi się, że na lepsze. GALA: Nadal patrzysz na show-biznes z optymizmem? A może powinnaś chronić brata przed jego żarnami, bo mogą go wciągnąć, przemielić i bezlitośnie wypluć... JULIA: Mój brat jest mądry i poradzi sobie sam. W razie wątpliwości, będę szczęśliwa mogąc mu służyć radą. W show-biznesie nie ma żadnej logiki, nie sposób poznać jego mechanizmu. Wiele zależy od przypadku, drobiazgów, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Staram się od tego nie zwariować. Idę swoją drogą, mam swoje hobby, wiem, czego chcę. CHRISTIAN: Nie dam się nikomu przemielić, właśnie dlatego wybrałem studia na politechnice. Chcę mieć pewny zawód na całe życie. GALA: Hobby Julii to śpiewanie? JULIA: I śpiewanie, i aktorstwo. Hobby to zarazem sposób zarabiania na życie. Spełniam się, jestem szczęśliwa. I chyba coraz mniej potrzebuję show-biznesu. To fajna przygoda. Nie ukrywam, że chciałabym być aktorką, grać. Ale to nie jest jedyna opcja, żeby osiągnąć szczęście. Mogę też pisać doktorat (śmiech). GALA: Czego nauczyłaś się przez te dwa lata? JULIA: Że należy mieć w sobie dużo pokory i szanować zdanie innych. Zawsze miałam dużo empatii, ale nie aż tyle co teraz. A to pomaga w życiu. GALA: Za co podziwiasz brata? JULIA: Za to, że mimo iż jest umysłem ścisłym, nie postępuje rutynowo. Zdał maturę międzynarodową, zawsze stara się rozpatrywać problemy dogłębnie. Ma dystans do świata. Jest elokwentny i inteligentny, jeżeli chodzi o wiedzę ogólną, rozkłada mnie na łopatki. GALA: A Ty, Christianie, za co lubisz siostrę? CHRISTIAN: Podziwiam ją za to, że podziwia mnie za to, za co mnie podziwia! A tak naprawdę za to, że tak ciężko potrafiła pracować na planie i w "TzG". Łączy w sobie wiele talentów. Ostatnio byłem pod wrażeniem, jak dobrze wyszedł jej dubbing w "Zaplątanych". A teraz łączy studia z pracą. To wyczerpujące, a jej wychodzi i to naprawdę dobrze. Jeśli się w coś zaangażuje, to na sto procent! Można jej zaufać. Ma wszystkie te cechy, których potrzeba, aby osiągnąć sukces. To chyba rodzinne... w każdym razie mam taką nadzieję! |